Zdrowie

Babcia i dziadek, czyli o najmilszych dziecięcych wspomnieniach

Główny obrazek do Babcia i dziadek, czyli o najmilszych dziecięcych wspomnieniach

Dziadek Antoni przenosił nas nieraz w trudne czasy wojny i nikt tak jak On nie potrafił przyrządzić porannej jajecznicy.

Dziadek i babcia zawsze byli opoką, schronieniem, dobrych duchem, pomocą i nieważne na jakim etapie zawsze, ale to zawsze trzymali nas za rękę. Dziadek znał skróty na najpyszniejsze lody i bez mrugnięcia okiem przy kasie prosił: „Sześć kulek dla tej młodej damy, poproszę.” Przez ułamek sekundy, kiedy nasze spojrzenia się wymieniały, myśleliśmy, co na to wszystko powie babcia… ale smak truskawkowo-jagodowej rozkoszy zagłuszał najmniejsze wyrzuty sumienia. Byliśmy wówczas jak Bonnie i Clyde na początku ich kariery. Babcia i dziadek byli towarzyszami, drogowskazami, nauczycielami od tabliczki mnożenia, po jazdę na rowerze. Nie potrafili krzyczeć, dać nagany czy szlabanu. Babcia mogła być surową mamą, ale jako twoja ukochana Bunia dawała po prostu bezgraniczną miłość.

Kiedy przychodził styczeń, panie przebierały nas w przedszkolu w stroje krakowianek.

I jestem przekonana, że każdy kto urodził się w latach 70-80 tych taki strój chociaż raz miał na sobie. Przygotowania do występu szły pełną parą. Można się było przed tym bronić, można było tupać nogą, ale umówmy się, nic tak nie dodawało animuszu 5 latce jak czerwone korale i wianek na głowie, kiedy recytowała z zapałem wierszyk dla ukochanej babci. Po akademii uroczysty poczęstunek i wymiana uprzejmości z innymi dziadkami. Można było urządzać konkursy, którzy dziadkowie byli bardziej dumni ze swoich wnuków!

W szkole podstawowej było już inaczej, więcej nauki, oczekiwanie na szkolną dyskotekę czy Dzień Wagarowicza (ktoś to jeszcze dzisiaj obchodzi?), ale w połowie stycznia już myślało się o odpowiedniej laurce dla dziadków. Bo o dziadkach zawsze się pamięta. Liceum, studia i jeszcze więcej obowiązków i jeszcze więcej znajomych, którzy raz są a raz ich nie ma. I Twój stały ląd, oddalony o kilkaset kilometrów gdzieś tam w rodzinnym mieście. Czekający na telefon od Ciebie, na odwiedziny i wspólną herbatę przy ciastkach. Martwiący się już nie o oceny ale wszystko to, czym zaskakuje Cię dorosłe życie. I chociaż patrzące na Ciebie oczy są coraz starsze, widzisz w nich to samo uczucie. I przez chwilę czujesz, jak dobrze być dzieckiem…

I nagle budzisz się w wieku 40 lat!

W końcu dorosłe życie, kiedy historia zatacza koło a Twoje własne dziecię ćwiczy codziennie piosenkę, którą Pani Małgosia nagrała smartfonem w przedszkolu, aby w tym niezrozumiale trudnym czasie pandemii wysłać mailem do babci i dziadka. Nie ma występu, wspólnego świętowania w przedszkolu, dekoracji i podziękowań. Jest inaczej niż ponad 30 lat temu. Świat się zmienia, myślisz sobie. Wspominacz akademię z 1987 roku, widzisz zdjęcie babci, która smakuje wybornego sernika po występie i gdzieś tam kolejne, z rozwiązanym butem, kiedy kurczowo trzymasz za rękę Alicję z Twojej grupy. Pamiętasz ten stres doskonale, tak bardzo chciałaś podczas finałowego tańca nie upaść. Babcia chciała tego jeszcze bardziej od Ciebie. Jako mama wspominasz najpiękniejsze święto w styczniu. Jeszcze dwa lata temu chwytałaś za telefon i po zbyt wielu ale jednak ciągle brzmiących sygnałach po drugiej stronie odzywał się ukochany, ciepły głos. Kiedy dla kogoś byłaś chociaż przez chwilę małą dziewczynką, w za krótkiej kurtce, za cienkiej czapce, na zbyt drastycznej diecie bez glutenu i nabiału, co się w głowie przecież mieścić nie mogło. I nagle przychodzi znowu styczeń, kiedy na Twój telefon nikt już nie czeka, a Ty nie masz komu złożyć życzeń. W Dniu Babci i Dziadka uronisz pewnie łzę, pomyślisz ciepło o wszystkich racuchach i mielonych z majerankiem, które dane Ci było zjeść w dzieciństwie. Spojrzysz na swoje dzieci i poczujesz całą sobą, że mimo różnić w spojrzeniu na świat, pomimo podejścia do wychowania, bywającego często punktem zapalnym, niejednokrotnie powodem do kłótni, mimo niezrozumienia pokolenia wiesz, że mając w życiu babcię i dziadka Twoje dzieci są szczęściarzami. A kiedy słyszysz z jakim zapałem siadają do rysowania laurek, które nigdy nie przestają być „trendy” jesteś już pewna, że potrzebują tej relacji tak bardzo, jak Twoi rodzice.